niedziela, 31 sierpnia 2014

wrzesień.

Wrzesień to już ostatni dzwonek! Czuję się zmobilizowana, po tym jak znowu przybrałam na wadze.. Miałam schudnąć, a wróciłam do punktu wyjścia. Wiem, że będzie dobrze, jeśli się postaram, zmotywuję się i zapomnę o poprzednich porażkach. Czysta karta.
Każda z Was ułożyła sobie jakiś potencjalny plan, ma swoje zasady, których chce się trzymać, kolej na mnie.
Gdy będę chodzić do szkoły chudnięcie będzie prostsze. Nie umiem jeść przy nowych osobach, w ogóle przy ludziach, więc śniadania w szkole odpadają, kanapki i inne. Jedziemy z zasadami, odżywiania i samej siebie.

1. Nie jem słodyczy.
2. Nie jem po godzinie 18.
3. Nie podjadam, jem tylko przy stole.
4. Bilanse od poniedziałku do piątku nie przekraczają 700 kcal.

5. W weekendy limit to 1000 kcal.
6. Nie piję alkoholu, chyba, że wliczam w bilans, nie przekraczam.
7. Zawsze mam ładnie pomalowane paznokcie, ułożone włosy i umalowaną buzię.
8. Ćwiczę co najmniej co drugi dzień, jeden trening Ewki.
9. Chociaż raz w tygodniu jadę na zumbę.
10.  Uczę się z lekcji na lekcję, jeśli się nie uda nadrabiam w weekend.
11.  Prace domowe odrabiam zawsze po przyjściu ze szkoły, nie o 22.
12. Najpóźniej chodzę spać o 23, chyba, że muszę się uczyć.
13. Nie słucham muzyki podczas nauki.

Trzynastka to podobno pechowa liczba, nie dla mnie. Chyba całkiem sensownie to wygląda. Będę się tego trzymać.

Jedziemy z tym, motylki!

sobota, 30 sierpnia 2014

detoks.

Ostatni dzień pozwalania sobie i pilnowania przez rodziców.
Wrześniu, nadchodzę.
Pełna motywacji, nadziei.
Nie można traktować ciała jak śmietnika.
Jedziemy z tym, dziewczyny!

piątek, 29 sierpnia 2014

Chyba skurczyłam żołądek, ponieważ dziś po kilku frytkach miałam dość, a kiedyś pochłaniałam całą paczkę. Po coli zbiera mi się na wymioty i jedyne czego chcę to pić wodę. Tak samo z innymi tłustymi produktami.
Robię dziennik na ten rok szkolny, plan, dieta, jakieś ćwiczenia.
Po wczorajszym spotkaniu stwierdzam, że mam wspaniałych ludzi w nowej klasie, choć nie poznałam jeszcze wszystkich, jeden chłopak mi się podoba, aczkolwiek wiem, że ja do związku się nie nadaję.
Mam ochotę na lody, kusi jak cholera.
Wczoraj trzy piwa, kieliszek i pół butelki lubelskiej grejpfrutowej, poleciałam.
Zimo, nadchodź!

środa, 27 sierpnia 2014

może jednak coś schudnę..

Może i racja, że nie powinnam forsować aż tak organizmu, zaczynają mi się nogi robić brzydkie, uda, fuj. Coraz chłodniej, odpuszczam, teraz głodówki, dużo herbaty i wody.
Rodzicom przesunął się wyjazd o cały tydzień, to nic, będzie ok.
Piję mleko, idę oglądać PLL i spać.
Nie czuję głodu, ale cudowną pustkę owszem.
Mam dziennik, mam super zeszyty, piękną torbę i fajny kubek, teraz chęci do nauki dajcie!
xoxo

ostatnie chwile

Za chwilę idę na rower, 70 kilometrów samo się nie zrobi.
Cały wolny czas poświęcam internetowi. Nie uczę się, nie nadrabiam, odpuściłam ćwiczenia. Waga skoczyła w górę, ale co się dziwić. To tak beznadziejne, że aż cieszę się, że wracam do szkoły, bo inaczej pewnie tkwiłabym w tym dalej i dalej.
Jutro spotkanie klasowe, a ja się boję tego jakby od tego zależała moja przyszłość, co najmniej. W pewnym sensie tak jest.
Chyba powinnam się przegłodzić do poniedziałku, zobaczę jak to wyjdzie.
dzisiejszy bilans- dwa ciastka owsiane- 110kcal.
rower(wiem, że tyle spalam, bo zawsze tyle mi pokazuje)-ok. 2000kcal.
ściskam.

niedziela, 24 sierpnia 2014

samokontrola.

Wracam do świata żywych. Wracam do komentowania, dziewczyny. Przepraszam za moją nieobecność, ale musiałam uporządkować kilka spraw. Teraz mam jasną sytuację i mogę powiedzieć: zaczynam dietę.
Ostatnio na ABC dobrze się czułam, ćwiczyłam, a przerwałam, bo przyjechała Karolina. Rodzice wyjeżdżają w sobotę rano do Włoch na zbiory, jakieś 3 tygodnie samokontroli, czuję, że dam radę.
Od jutra zaczynam, po za tym gotowa jestem na wrzesień, szkoda, że nie pod punktem psychicznym, lecz wszystko przyjdzie z czasem.
Jutro mam zamiar sobie zrobić dzień dla siebie. Rano ćwiczenia, potem zrobię sobie nogi, paznokcie, maseczkę i długą, długą kąpiel. We wtorek idę na kawę z dziewczyną z nowej klasy, zaprosiła mnie, mam nadzieję, że może kiedyś będziemy blisko jak przyjaciółki, nie jak koleżanki. Czwartek piwo z kolegą i potem spotkanie klasowe. W końcu mam jakieś życie towarzyskie, nie przesadzam, serio.
Ze wspaniałych wiadomości mogę Wam powiedzieć, że dostałam rower od rodziców i jest genialny!
We wtorek muszę kupić sobie notes w biedrze, fajne całkiem i kubek termiczny na herbatę do szkoły lub, pewnie częściej, na kawę. Lepsze to niż słodkie napoje w bufecie lub kanapki. :)
Wpisów nie będzie codziennie, ale pewnie będę uzupełniać bilanse. Nie będę nadrabiać komentarzy u Was, bo nie mam siły, ale na nowe posty mam już ochotę! Jestem z Wami, nie mam zaległości i wiem jak idzie, teraz będę już zostawiać po sobie ślad.
Idę dalej czytać "Gwiazd naszych Wina", a potem PLL. John Green to mój ulubiony pisarz, zaraz po Nicholasie Sparksie.
Kocham, dzięki dziewczyny za komentarze ostatnie.
Musimy wykorzystać ostatni tydzień, do dzieła!
Reszta ode mnie na bieżąco, do napisania.

czwartek, 21 sierpnia 2014

uciekam.

Każdy liczy na wsparcie, ale nie dostanie go, jeśli go nie daje. Ja go nie czuję, nie mam i nie dam, bo na razie nie mam na to siły. Ktoś musi złożyć mnie w całość, bo rozsypałam się w małe kawałeczki. Ani kofeina, ani nikotyna mnie nie scali. Co więcej, chyba coraz bardziej niszczy. Nie śpię kolejną noc z rzędu, chodzę po domu jak zombie, co kilka godzin wchodzę na wagę i patrzę na liczby w przerażeniem.
Próbuję nawiązać jakieś znajomości, by nie być cały czas sama i czuć się jak ostatnie gówno, prawdziwi przyjaciele nie będą patrzeć na mój wygląd. K. jutro jedzie, a ja znowu będę samotna jak łza spływająca po moim policzku.
będziedobrze.będziedobrze.będziedobrze.będziedobrze.będziedobrze.
powtarzam sobie to jak mantrę i zasiadam do angielskiego z kubkami herbaty i kawy na zmianę.
bo będzie dobrze.
czekam aż nauka, czytanie i ciepłe swetry będą moją codziennością.
napisała do mnie dziewczyna z klasy, która była motylem.
jeszcze 10 dni na głodzie.

 

środa, 20 sierpnia 2014

pora do pracy.

Dlaczego dziś dodaję post? Ponieważ uświadomiłam sobie pewną rzecz. Na początku liceum w pierwszej klasie jest mierzenie i ważenie, spalę się ze wstydu. Dziś mam imprezę, ale od jutra, kurwa, na wadze w szkole nie może być więcej niż 68. Mam około 2 tygodni, muszę działać. Obiecuję dużo ruchu i minimalne bilanse.
Nie wierzę, że zostało tylko tyle wakacji.
Na wadze 76 kilogramów, waga stanęła, ale po ostatnich ucztach z K. i leżeniu w łóżku całymi dniami oznacza to, że schudłam trwale.
Troszkę u Was nadrabiam i komentuję gdy K. się kąpię lub w innych luźniejszych chwilach.
ściskam.

sobota, 16 sierpnia 2014

bez walki nie ma postępu.

Wiem, że ostatnio u Was nie komentuję, ale miałam mnóstwo spraw do załatwienia. Książki, sprawy dotyczące wrześniowego remontu, korki z angielskiego, zapis na zumbę i fitness i mnóstwo innych dupereli, którymi już niedługo będę żyć na co dzień.
W czwartek już do Was wracam z codziennymi bilansami i komentowaniem regularnie. Teraz jadę na zakupy i do czwartku spędzam czas z K. 24/24. Mam nadzieję, że moja waga bardzo nie ucierpi.
Zaczynam się uczyć od piątku i jadę po regeneracji konkretnie z ćwiczeniami!
Ściskam.
Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie. :)

czwartek, 14 sierpnia 2014

tydzień beze mnie :(

Dziś widzę się z T. po dwumiesięcznej przerwie, kupiliśmy mentole i wieczór spędzimy na wspominaniu, rozmowie, planowaniu i oczywiście na łapaniu najlepszych chwil naszej młodości w płuca. Uwielbiam tego chłopaka, ale jako przyjaciela i nigdy bym tego nie zaprzepaściła.
Zapomniałam o bilansach, nie przekraczały 1000 kcal, dużo spalałam na rowerze, jutro przyjeżdża K. i w miarę możliwości chcę nie liczyć kalorii i cieszyć się, że w końcu ze mną jest. Po roku czekania mamy tydzień dla siebie. Opowiem wszystko.
Ostatnie dni spędziłam na czytaniu, nauce, ogółem na przygotowaniach do szkoły, mam jeszcze odrobinę do nadrobienia z angielskiego przed wrześniowym testem.
Zarwałam dziś noc dla książki, tumblra i.. dla siebie, w nocy cały czas się budzę, drętwieją mi ręce, może tydzień bez ćwiczenia troszkę mnie zregeneruje.
Jest 5:30, ja idę się kąpać, robię mocną kawę i poczytam Was, jak sobie radzicie? Nie zawodzicie?
Została mi jedna książka Kinga "Talizman". W sobotę jadę na zakupy przed wyjazdem rodziców do Włoch, a na ich nieobecność zamiar sobie sprawić Black Devile. Muszę kupić coś z ciuszków, trampki, kurtkę i ze dwie książki oraz płytę MCR jak starczy mi pieniędzy.
trzymam za Was kciuki, wiem, że mało się udzielam ostatnio, ale już wracam!

wtorek, 12 sierpnia 2014

nie poddam się bez walki.

Zgubiłam się. Moje ostatnie dni to ciągłe koło. Głodówka, ćwiczenia, jedzenie, dużo jedzenia, płacz, od nowa. Wiem, że w chłodne dni gdy zacznie się szkoła będę miała swój schemat i będzie mi łatwiej. Nie chcę tego wałka na brzuchu, a raczej kurwa trzech, chcę nogi, zamiast parówek. Chcę być taka jak kiedyś. Miałam kiedyś swój dobry moment. Schudnę, staram się. Dam radę, kocham Was dziewczyny, dziękuję za wsparcie.
Pooglądam gwiazdy, a potem zarwę trzecią noc na PLL.
Nie będę jeść, chcę padać ze zmęczenia i dużo spać.

Ten rok będzie dobry, wiem to.

niedziela, 10 sierpnia 2014

krótka przerwa, ale nie od kontrolowania.

Nie będziecie dumne. Mimo, że zrobiłam już dziś bilans z nadzieją, że nic nie zjem, tata zrobił pizzę. Ja, w pełni świadoma, zasiadłam z nimi do stołu i z pełną gracją wpierdoliłam dwa kawałki. Byłam świadoma, chciałam je zjeść, nie był to napad, nic z tych rzeczy, chciałam po prostu. Odbębniłam podwójnie kalorie na rowerze, także, sądzę, że nie jest źle.
Przyjeżdża do mnie koleżanka z Opola(jakieś 6h pociągiem do mnie), więc będę zmuszona przerwać dietę, nie chcę jej zagłodzić, a sama musiałabym się trzymać określonych norm, beze mnie nie zje na bank. Mam już pomysł, szykować będę normalnie, sobie troszkę mniej, zjadam ile uważam za słuszne , gdy będą to na przykład kanapki moja mama zje po mnie, idealnie. Gdy pojedzie podejmę się jakieś diety na pewno, ale wtedy nie będzie już ani rodziców, ani nikogo w domu prócz brata, któremu jedzenie będę szykować ja.
Do końca wakacji osiągnę wagę 68 kilogramów, jestem pewna.  W tym tygodniu będę stała kiepsko z czasem, w piątek podam bilanse z pięciu dni.
Nie zaprzestaję ćwiczeń, od jutra zaczynam także się rozciągać, ponieważ mój dawny szpagat poszedł w zapomnienie, a tak być nie może!
Trzymam za Was kciuki, dziewczyny. Nie zawiedźcie tak jak ja. 

Ściskam, A. 

walka o samą siebie.

Najchętniej znalazłabym się już w miesiącu listopadzie. Zakopała się w koc z ciepłą herbatą i nawet nauka by mi nie przeszkadzała. Brakuje mi moich wieczorów z serialami, brakuje mi znajomych, brakuje mi ciepła, choć na dworze gorąc jakich mało. Chcę już moje martensy, chcę bluzy, ciepłe swetry i puchowe kurtki. Chcę moje rękawiczki na dłoniach i te najcudowniejsze popołudnia(kiedyś z popcornem) teraz może bez mojego towarzysza. Chcę schować się za warstwami ubrań i dalej żyć w swoim świecie. W świecie, w których jestem ja, kofeina, czasami też nikotyna.
Popadam w rutynę, to pewne. Ale nie umiem inaczej i nawet nie wiem czy chcę. Dobrze mi w moim życiu, może chciałabym zmienić miejsce bycia, ale przecież jeszcze trzy lata i będę samodzielna, niedorosła, bo taka nawet czuć się nie będę. Na pewno będę szczęśliwa, nie będzie wtedy już monotonni. I wiem też, że moje życie na pewno nie będzie wieczną walką.
To piątka osób, którym zawdzięczam to, że jeszcze normalnie funkcjonuję. Szósty Arin. Na czerwcowym koncercie po raz pierwszy od 2 lat poczułam się szczęśliwa.

bilans:
-litr wody
-malinowa herbata z cukrem- 25kcal
-kotlet- 280kcal
-mizerja- 120kcal
-cukierek- 40kcal

465/500
Mieliśmy dziś rodzinny obiad, nie chciałam zawieźć mamy, pozwoliła nie jeść mi ziemniaków ani frytek. 

sobota, 9 sierpnia 2014

walka?

Rozmawiałam dziś z P. i mi bardzo ulżyło. Chciałabym aby się polepszyło. Jutro jadę z dwójką znajomych na rowerowy trip. Gdzie? Jeszcze nie wiemy. Moje ostatnie miesiące to ciągła walka, ale to JA wyjdę z niej zwycięsko. Nie po to walczę, aby polec. Nie daję się pokusom. Nie zjadłam dziś dużo, jednak rzeczy, których nie powinnam.

bilans:-2 litry wody

-szklanka cocacoli zero
-nektarynka- 60kcal
-3cukierki- 130kcal
190/500

Lodówka troszkę kusi, ale nie dam się mojemu żołądkowi, nie chcę potem głosu sumienia. 
Czekam na 23, by obejrzeć Pretty Little Liars.
Ma tu któraś z Was tumblra? Macie mój, podajcie swoje w komentarzach. :)
disenchantedshadows.tumblr.com

piątek, 8 sierpnia 2014

od końca.

Przecież o coś w końcu walczę, o kogoś, o siebie.

Czy jest jakakolwiek rzecz, której nie zrobi się by być perfekcyjną? Otóż nie. Od jutra po raz ostatni przechodzę na dietę ABC. Jest to moje ostatnie podejście do niej. Jeśli zawalę wymyśliłam już dla siebie karę. Wypiłam dziś dwie butelki frugo i szczerze mówiąc czuję się teraz jakbym wlała w siebie po prostu cukier. Cały weekend jesteśmy same z mamą w domu, tata w pracy, więc nawet nie będzie obiadu, mniej odmawiania, uff.

Byłam dziś na basenie, myślałam, że spalę się ze wstydu przechodząc kawałek z stroju. Miałam dziś sporo ruchu. Jutro wchodzę na wagę i dopiero ostatniego dnia wakacji. Nie będę się ważyć w między czasie, ponieważ będę się tylko denerwować, a gdy spanie mniej niż bym chciała, znając życie, dostanę napadu.

Zajmuję się robieniem zeszytów, trochę nauką, nic konkretnego. Byle nie jeść.
77, waga stoi.
Za tydzień jadę kupić legginsy, jeansy i kurtkę. 

środa, 6 sierpnia 2014

Chwila refleksji.

Łapę znowu dym w płuca i wypuszczam przed siebie z myślą co ja tu jeszcze robię. Zastanawiam się nad swoją przyszłością, a nie mam żadnego planu. Chcę żyć, nie istnieć. Nie chcę spędzać całego czasu na myśleniu o diecie, o tym, że to co właśnie jem może poruszyć moją niestabilną wagą. Chcę być tą dziewczyną co rok temu, ze znajomymi, z chęcią do życia, nie z chęcią do opychania się.

Może potrzebuję chwili odpoczynku od samej siebie, nie mogę sobie powtarzać co chwilę, że jestem na diecie. Muszę się czymś zająć. Nauką, ćwiczeniami, robieniem zeszytów, czymkolwiek. Postanowiłam zrobić sobie przerwę z blogowaniem i wystartować z czystą kartą. Bez wyrzutów co robiłam wcześniej. Uwierzyć w siebie. Nie chcę stąd odchodzić, wrócę z wagą 68 kilogramów, inaczej nie schudnę nigdy. Chcę zacząć dbać o siebie, robić codzienne maseczki, zawsze mieć piękne i długie paznokcie. Chcę być taka jak WCZEŚNIEJ.


Zaczęłam się uczyć, słówka, nieregularne, czasy, robię repetytorium. Staram się nie myśleć. Czuję, że istnieję tutaj, ale nie, że żyję. Pragnę wykorzystać czas do września, nie mogę się poddać. Przecież chcę być chuda, tylu ludziom się już udało więc dlaczego mnie ma nie wyjść? Poradzę sobie. Potrzebuję tylko czasu, motywacji i dużo silnej woli. Mimo problemów zdrowotnych nie mam zamiaru odpuścić ćwiczeń, choć umieram w nocy z bólu w dzień katuję się dalej. I wiem, że będzie dobrze, musi być.

Schudłam, waga tak sądzi, rodzina i znajomi. Ja jednak czuję się grubsza niż byłam. Czuję się brudna po dzisiejszym dniu. Przez jedzenie. Jutro mam urodziny, a ja wciąż wyglądam jak beczka tłuszczu. Ale mam jeszcze miesiąc. Miesiąc na schudnięcie 8 kilogramów. Miesiąc na kolejne cele. Brzydzę się sobą. 

* * *
Mam nadzieję, że gdy wrócę dalej będziecie ze mną i o mnie nie zapomnicie. Dalej będę Was odwiedzać i komentować w miarę możliwości. Czuję się okropnie w tym ciele, dlatego muszę się go pozbyć.
Trzymajcie się, ściskam, A.